28.03.2014

Rozdział 17

9 Miesięcy później....

Szłam właśnie ulicami Warszawy z reklamówką dzicięcych ciuszków w ręce. Termin prorodu zbliżał się nieubłaganie.  Żeby zarobić na utrzymanie pracowałam w barze z którego oczywiście wywalili mnie gdy dowidzieli się że jestem ciężarna. Czyli po trzech miesiącach. Jak się mogłam spodziewać rodzina czuje się zhańbiona i nie chce mnie znać. Mieszkam u starej przyjaciół przedszolanki ,ale wiem że nie mogę jej siedzieć na głowie gdy urodzi się dziecko. Najbardziej jednak ciążyło mi na duszy to że w Londynie zostawiłam kawałek siebie. Najgorsze było jednak to że nawet Roksi nie mogłam powiedzieć gdzie jestem.
Agle wokół jednej za ścian Żoliboskiego domu kultury zobaczyłam grupę zachachanych nastolatek. Podeszłam bliżej. Dzięki bogu że jestem dość wysoka i nie musiałam się wychylać z tym wielkim brzuchem. Nie wieryłam w to co zobaczyłam. Na ogromnym plakacie widniało djęie The Wanted i informację o ich koncercie. Szybko wyciągnęłam notatnik  i zapisałam datę. Konert miał być dziś o 20.00. Miałam zamiar na niego iść. Wiem żenie powinnam ,ale ostatni raz chciałam spojrzeć na Jaya. Miałam plan żeby zaszyć się z boku sali i po prostu podziwiać koncert.

Weszłam do zatłoczonego baru co jakiś czas słysząc koentarze typu , A ta gdzie się z tym brzuchem pcha'. Ciąża z czasem stawała się coraz bardziej uciążliwa. Ustałm obok jednej z potęrznyh kolum w bezpiecznej odległości , ale nie za blisko.po trzydziestu minutach czekaniaw końcu wyszli na scenę witani entuzjastycznymi piskami innych dziewczyn ,a wśród nich On. Z daleka rozponałam jego piękne loczki i tę słodką buźkę. Chyba mnie nie zauważył. Z jednej strony byłam zawiedziona. Nie zauważył mnie. Ale z drugiej strony mi ulżyło. Co by było gdyby mnie zauważył? Wraz z rozpoczęciem pierwszych piosenek dziecko w moim brzuchu zaczęło kopać. Rozpoznało tatę. Nie wiedziałam czy to chłopiec czy dziewczynka. Chciałam żeby była to niespodzianka. Nagle poczułam dziwny ból w brzuchu. Zignorowałam go ,bo przedtem wiele razy zdarzały mi się skurcze.  Jednak po pięciu minutach poczułam to samo tylko że ze zdwojoną siłą. Jęknęłam cicho. Po kilku chwilach ból powtórzył się ze strojoną siłą. Krzyknęłam mimo woli. Chyba wiem co się dzieje. Boże tylko nie tu! Jakiś mężczyzna stojący obok mnie zwrócił uwagę na moje jęki.
- Co pani robi?!- Oburzył się.
- Rodzę- Odpowiedziałam szybko.
- Bardzo śmieszne- Zironizował. Za bardzo mnie bolało bym miała siłę się z niem kłócić. Ból nasili się tak mocno że chcąc nie chcąc przewróciłam się. Złapał mnie ten sam mężczyzna który przed chwilą się mnie czepiał.
- Jezu, Pani nie żartuje!- Panikował.
- Co pan powie! - Wrzasnęłam. Momentalnie na całej sali zapanowała panika. Słychać było krzyki i nawoływania by dzwonić po karetkę lecz ja słyszałam tylko swój własny krzyk. Ból był niewyobrażalny. Niech to się skończy! Myślałam. Niech to ze mnie wyciągną! Po chwili przestałam słyszeć muzykę. Zastanawiałam się czy to przez ból czy może przestali grać? Po chwili dostałam odpowiedź.
- Nathan musimy ją zawieźć do szpitala- Usłyszałam dobrze mi znany głos. Po chwili zamajaczyła przede mną sylwetka nie kogo innego tylko...
- Max co ty tu robisz- Wyjąkałam przez łzy.
- Klaudia? Co? Jak?- Zdziwił się- Nieważne jedziemy, Nate szulaj kluczyków od wozu już!

Do szpitala dojechaliśmy w błyskawicznym tempie choć gdyby (o dziwo) nie logiczne myślenie Toma rozbilibyśmy się na drzewie ,bo Nate stracił panowanie nad kierownica gdy dowiedział się kim jest kobieta rodząca w jego aucie. Wraz z obstawą chłopaków na rękach Maxa dotarła do korytarza.
- Kobieta rodzi! - Wrzasnął w recepcji Max ,a pielegniarka ze stoickim spokojem podała mu wózek na którym mnie posadził i wskazała drogę na porodówkę przy czym zatrzymała resztę chłopaków czyli Nathana, Toma i Sivę w korytarzu pod pretekstem że tylko jedna osoba może iść ze mną do sali.
Natychmiastowo przekierowali mnie do sali w której obok mnie rodziła jeszcze jadna kobieta które też krzyczała jakby obdzierali ją ze skóry. Po kilku godzinach w strasznych bólach w końcu usłyszałam płacz dziecka.
- Widzę główkę- Krzyknął lekarz ,a Max któremu ściskałam ręke przez ten cały czas tak mocno że myślałam że połamałam mu palce, zemdlał.Poczułam jak lekarz wyciąga ze mnie dziecko.
- To chłopczyk- Powiedział ,ale o dziwo nadal mnie bolało- Bliźniaki- Powiedział Oddając mojego syna pielęgniarce i wyciągając ze mnie drugie dziecko. Tak mnie bolało że nie miaałm nawet siły panikować.
- Dziewczynka- Powiedział i razem z pielęgniarką położyli po obu stronach mojej poduszki moje nowonarodzone dzieci. Takie piękne. pomyślałam. Emilka i Janek. Opadłam na poduszkę i zasnęłam momentalnie. Poród bywa wyczerpójący.

Po kilku godzinach obudziłam się i pierwsze co spostrzegłam to uśmiechnię tą twarz....
- Roksi?- Zdziwiłam się.
- Klaudia!- Ucieszyła się moja przyjaciółka.
- Gdzie moje dzieci?- Spytałam szybko.
- W inkubatorach, nie bój się- Uspokoiła mnie- Są śliczne.
- Dzięki- Odpowiedziałam i przypomniałam sobie och twarzyczki.Gdyby nie to że dalej byłam strasznie wyczerpana to już chciałabym je zobaczyć.o chwili coś sobie uśmiadomiłam. Spochmurniałam momentalnie.
- Co się stało?- Zapytała Roksi zauważając moją zmianę nastroju.
- Czemu z chłopakam nie było Jaya?- Spytałam chamując łzy.
- Bo widzisz....Odkąd uciekłaś mamy z Jayem spory problem- Zaczęła Roksi.
- Jaki problem- Dopytywałam się. Chodziło w końcu o ojca moich dzieci.
- Widzisz Klaudia, Jay..........

1 komentarz: