31.03.2014

Rozdział 18

-...Jay bierze narkotyki- Dokończyła Roksana. Dosłownie chciało mi się krzyczeć. To niemożliwe! Nie on! Na pewno nie mój Jay!
- Jak to?!- Gdyby nie wyczerpanie pewnie bym krzyczała ,a tak wydawałam z siebie tylko dźwięki krzykopodobne.
- Dlatego go przy tobie nie było- Ciągnęła dalej Roksi- Dziś na koncercie, to znaczy jak na każdym koncercie był zaćpany na całego. Śpiewał machinalnie ,ale na pewno nie miał świadomości tego co się dzieje- Opowiedziała mi Roksi.
- Dalczego niek mi wcześniej nie powiedział?- Wyszeptałam.
- Rodziłaś. Poza tym chłopaki nie chcieli cię jeszcze obarczać- W oczach Roksi zauważyłam ból- Garyemu i w ogóle wszystkim chłopakom jest bardzo ciężko. Patrzą jak ich przyjaciel się zatacza i nie mogą nic zrobić- Powiedziała ze łzami w oczach. Wychyliłam soę z łóżka i przytuliłam ją. Zaczęłam szlochać w jej rękaw.
- Ile zostajecie?- Zapytałam.
- Tydzień- Odpowiedziała moja przyjaciółka przez łzy.

Lekarze powiedzieli mi że muszę zostać w szpitalu jeszcze trzy dni. Dziś była ostatnia noc tutaj. Czułam się strasznie ,a zachowywałam się jak trup. Tak samo chłopacy jak i lekarze sądzili że mam po prostu depresję poporodową nieświadomi tego jak wiele dowiedziałam się od Roksi. Chłopacy odwiedzali mnie wiele razy ,ale ja nie mogłam spojrzeć im w oczy. Jak mogli mi nie powiedzieć? Zawsze gdy dla sprawdzenia pytałam się o Jaya wszyscy milkli. Jedynym pocieszeniem były wizyty na oddziale noworodkowym. Tam razem z moimi dziećmi czułam się szczęśliwa. Po długim namyśle zdecydowałam się na chrzcinach dać im na imiona Kamil i Zuzia. Pasowały by do nich. Jednak wizyty u moich dzieci były bardzo ograniczone czasowo co doprowadzało mnie do szału.
Leżałam właśnie na łóżku szpitalnym myśląc o Jay'u. Łzy same napływały mi do oczu. Po chwili do mojej sali wszedł Nathan z dzbankiem wody. Postawił ją na szafce i już chciał wychodzić. Dziwne ,ale jego stosunki ze mną się pogorszyły. Gdy przechodził obok mojego
łóżka złapałam go za nadgarstek. Uznałam że już czas by się przyznać.
- Nathan- Zaczęłam. Chłopak oblał mnie zimnym spojrzeniem- Wiem o Jay'u- Powiedziałam na jednym wdechu. Oczy chłopaka rozszerzyły się.
- Kto ci powiedział?- Zapytał krótko.
- Roksi- Odpowiedziałam bez namysłu.
- Oczywiście! Głupia papla!- Zdenerwował się.
- Przestań tak mówić!- Skarciłam go- Ile chcieliście to przede mną ukrywać?
- Tyle ile było trzeba- Skwitował wrednie.
- Czemu?!- Zaczynałam przestawać panować nad nerwami.
- Powiedzieć ci czemu?!- Wrzasnął- Bo to twoja wina!- Poczułam ukłucie w sercu.
- Jak to moja?- Zapytałam słabym głosem.
- Tak to. Po chamsku uciekłaś od Jaya z jego dziećmi w brzuchu i jeszcze kompletnie zerwałaś z nim jakikolwiek kontakt. W jednej chwili stracił i ciebie i swoich przyszłych potomków! Próbowaliśmy go jakoś pocieszać ,ale z każdym dniem było coraz gorzej. Aż w końcu przyłapaliśmy go ze strzykawką w kiblu!- Wrzasnął jeszcze raz i zaczął oddalać się ku drzwiom- Teraz wiesz wszystko!- Trzasnął drzwiami ,a ja schowałam głowę w poduszkę.
Zaczęłam głośno płakać. Mojej agonii nie byłoby końca gdyby nie głos w głowie który podpowiadał mi jedno. Teraz muszę to wszystko naprawić.

- Jesteś pewna że tego chcesz?- Zapytał Max przed drzwiami do pokoju hotelowego Jaya. Odkąd chłopcy wiedzieli że ja wiem rękami i nogami próbowali odciągać mnie od spotkania z Jayem. Jednak ja byłam nieugięta i uparta jak osioł.Zgodzili się gdy usłyszeli że obwiniam się o jego stan. Oczywiście automatycznie oskarżyli Nathana o taki mój tok myślenia ,bo podobno od dawna tak myślał. Jako że Jay mógłbyć pod wpływem narkotyków postanowiłam zostawić dzieciaki u koleżanki.
- Tak- Odpowiedziałam i popchnęłam drzwi pokoju. Max miał zostać na zewnątrz i jakby coś się działo uspokoić kolege. Weszłam do pokoju i na wielkim hotelowym łóżku zobaczyłam jego. To nie był już ten sam Jay. Przetłuszczohe włosy opadały niechlujnie na twarz spod brudnej czapki. Połatana flanelowa koszula powiewała przez wiatr z otwartego okna. Był strasznie chudy ,a twarz miał strasznie wymizerowaną.
- Cześć Jay- Powiedziałam nieśmiało. Chłopak chyba dopiero teraz mnie zauważył. Spojrzał na mnie pełnymi bólu i zmęczenia niebieskimi tęczówkami. Zebrało mi się na płacz.

1 komentarz: