Od ucieczki od Jaya minęły cztery miesiące. Cztery miesięcy walki by o nim nie myśleć. W pracy powodziło mi się nawet dobrze. Co nie oznacza że nie tęskniłam z tamtym życiem. Wiele razy chciałam wrócić ,ale wtedy przypominałam sobie o dzieciach i od razu z pomysłu rezygnowałam. Gdyby nie dzieci to pewnie bym się załamała. Nie miałam nikogo prócz nich. Nie chciałam się kontaktować z Roksi i Alyshią ,bo wiedziałam że wypytywałyby mnie o miejsce pobytu ,a ja nie chciałam tego nikomu mówić. Moje życie uczuciowe także nie układało się najlepiej. Nikogo sobie nie szukałam. Po pierwsze nadal miałam traumę po Jayu. Po drugie teraz musiałam zajmować się dziećmi ,bo były teraz w takim ,a nie innym wieku. Po trzecie, nie byłoby chyba faceta który wytrzymałby z moim zgorzkniałym od niedawna charakterem i dwójką bez przerwy beczących bachorów. Co do mieszkania udało mi się znaleźć mieszkanie blisko teatru. Poza tym zapisałam dzieciaki do żłobka ,bo nie stać mnie było na niańkę. Pod względem finansowym nie było jakoś najgorzej. Co prawda nie było też najlepiej ,ale jak choć rok spędziło się w akademiku to później wie się jak przeżyć za pięć złotych tygodniowo (W tym wypadku franków). W pracy prócz tego że byłam przedmiotem wszelkich plotek (,Zobaczcie, taka gówniara ,a już dwójkę dzieci ma!') to nie działo się nic szczególnego. Plotki brały się prawdopodobnie stąd że nie wyglądam na dwadzieścia lat ,a ludzie którzy mnie nie znają dają mi szesnaście lat. To pewnie przez fryzurę. Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad jej zmianą z tegoż powodu.
Było trochę po siedemnastej. Wychodziłam własnie z teatru. Mieliśmy teraz ogrom pracy ,bo przygotowywaliśmy przedstawienie ,Romeo i Julia' które musiało być dopięte na ostatni guzik i miało zostać chlubą teatru. Podobno w rolę Julii ma się wcielić jakaś specjalnie sprowadzana z Ameryki aktorka teatralna. Po którą zresztą jutro miałam wyjechać na lotnisko. Jako że żłobek miał być zamykany dopiero o osiemnastej ,a ja miałam jeszcze jedną ważną sprawę do załatwienia postanowiłam że najpierw ją załatwię. Weszłam do mojej ulubionej kawiarenki Delice i zamówiłam latte. Wyjęłam laptopa i rozłożyłam na stole. Musiałam dziś zamówić w drukarni pięćset kopii plakatów Romea i Julii. Po kilku minutach sprawa była już załatwiona ,a kawa wypita. Wyszłam na ulicę i zaczęłam kierować się do żłobka. Gdy stałam już przy żłobku zauważyłam gadającą z kimś Alyshię. Chyba mnie zauważyła ,bo podeszła do mnie i spojrzała mi w oczy.
- On przez ciebie cierpi suko! Stara się ,a ty znów go ranisz!- Powiedziała i odeszła. Jej wypowiedź zbiła mnie z pantałyku. On się stara? Prychnęłam. Tak naprawdę się starał kiedy co dzień znajdowałam go z nową działką w ręku. Postanowiłam się tym nie przejmować i zabrać dzieci ze żłobka.
Stałam na lotnisku i czekałam na tą paniusię. Ileż można czekać? To że była divą teatralną nie oznacza że może wszystko olewać. Było zimno. Zastanawiałam się dlaczego to ja miałam po nią pojechać? Przecież jaj jestem grafikiem ,a nie szoferem. Wtedy usłyszałam czyjś znajomy głos.
- Klaudia?- Odwróciłam się w stronę głosu i ujrzałam uśmiechnięta od ucha do ucha Jennifer.
- Jen? Co ty tu robisz?- Spytałam i przytuliłam przyjaciółkę na powitanie.
- Mam zagrać w spektaklu i czekam na kogoś z londyńskiego Teatru- Odpowiedziała ,a mnie wręcz zatkało. Jen była aktorką!
- To ty będziesz w nim grać?! Czekam na ciebie od godziny!- Uskarżyłam się.
- Pracujesz w teatrze?- Zdziwiła się Jen.
- Tak, kilka miesięcy temu załapałam się na grafika- Odpowiedziałam- Nie wspominałaś że jesteś aktorką-
- Bo gdy się poznaliśmy jeszcze nią nie byłam. Jakieś dwa miesiące po urlopie na Malediwach przyjęli mnie do pierwszego spektaklu i wtedy wszystko się jakoś rozbujało- Odpowiedziała i razem ruszyłyśmy do taksówki. Siedząc już w taksówce obie miałyśmy sobie tyle do opowiedzenia że wręcz gęby nam się nie zamykały.
- Naprawdę masz dwójkę dzieci?- Dziwiła się Jen.
- Tak, naprawdę. A jak tam z Kate i Johnem?- Dopytywałam się.
- Nie są już razem- Odpowiedziała Jen- John nie chciał powiedzieć dlaczego ,ale my wszyscy wiemy że on ją po prostu zdradził ,a Kate mu tego już nie wybaczyła ,bo musisz wiedzieć że John miał takie wpadki już wcześniej.
- To smutne- Odpowiedziałam- A jak tam z waszym ślubem?- Zmieniłam szybko temat.
- Ach, no własnie! Proszę- Wręczyła mi liścik- Zawsze mam przy sobie jedno zaproszenie na wszelki wypadek. Chciałam cię zaprosić ,ale kompletnie nic o tobie nie wiedziałam. Pobieramy się za dwa miesiące.
- Dziękuję- Ucieszyłam się i schowałam zaproszenie do torebki- A co z Chrisem?
- Szaleństwo- Odpowiedziała jednym słowem Jennifer.
- Co konkretnie?- Zapytałam zdziwiona.
- Pojechał do Chicago ,bo chciał zagrać w kasynie. W hotelu poznał sprzątaczkę Danielle z którą miał przygodę łóżkowa- Zaśmiała się- Dwa dni później zaręczył się z nią po pijaku ,a tydzień później zamieszkała z nami. Poza tym miesiąc temu kupili papugę ,bo Chris miał dosyć gadulstwa Danielle i kupił jej przyjaciółkę do rozmów- Jen zauważyła uśmiech na mojej twarz- Ale wydają się szczęśliwi- Dokończyła ,a ja parsknęłam głośnym śmiechem. Ta sytuacja była kompletnie nienormalna i o dziwo pasująca do Christophera.
- A co z ojcem twoich dzieci? Pobraliście się już- Mina od razu mi zrzedła.
- Nie. Nie jesteśmy nawet razem. Zresztą nie chce mi się o tym gadać- Odpowiedziałam ,a Jen zrobiła współczującą minę. W końcu dojechaliśmy do teatru. Zaprowadziłam Jen do szefa ,a on z miejsca wysłał mnie z naszą gwiazdą na sesję do plakatów. Jako że jestem grafikiem to muszę zawsze być przy sesjach ,bo to ja ustalam jak ma wyglądać plakat więc ustalam tez jaki kadr mam mieć zdjęcie które wkleję do plakatu. Praca nie jest męcząca ,a czasem nawet przyjemna. Akurat była przerwa w sesji ,bo Jen była poprawiana fryzura i makijaż kiedy przyjaciółka zadała mi pytanie.
- Idziesz dziś ze mną na koncert The Wanted?- Zapytała ,a ja po usłyszeniu nazwy zespołu omal nie dostałam zawału.
- To oni jeszcze grają?- Spytałam starając się udawać obojętność. Myślałam że przez uzależnienia Jaya przestali już grać.
- Pewnie. Odkąd McGuiness wyszedł z odwyku grają wręcz bez przerwy- Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
- Co proszę?- Zapytałam.
- Co ty nic nie wiesz? Cztery miesiące temu jeden z nich poszedł na odwyk narkotykowy i dwa tygodnie temu wyszedł- Nie musiałam dalej słuchać z miejsca wybiegłam z teatru nie zwracając uwagi na protesty innych pracowników.
Pięć minut później stałam już przed drzwiami domu The Wanted i zawzięcie klikałam na dzwonek do drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu drzwi otworzył własnie on. Już po pierwszym spojrzeniu wiedziałam że nie bierze. Nie zwracałam uwagi na nic. Nawet na jego zszokowane spojrzenie. Rzuciłam się mu w ramiona ,a on odwzajemnił uścisk. Staliśmy się jednością. Znów.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest już ostatni rozdzialik.
Dzisiaj jeszcze dodam epilog.
Całuski Ellcia :*