Wpadłam do domu jak z procy. Nie wiedziałam co się dzieje z Sivą ,a Jay tak szybko się rozłączył że niczego konkretnego się nie dowiedziałam. W czasie drogi powrotnej wyrzuciłam z umysłu opcję raka mózgu, uzależnienia od psychotropów lub narkotyków lub śmierć brata. Jakoś mi nie pasowały do sytuacji.
- Co jest?- Zapytałam dobitnie rozczesując poplątane włosy palcami.
- Dobra, powiem prosto z mostu- Zaczęła Alyshia- Siva rzucił dziewczynę- Powiedziała na jednym wdech ,a ja zrobiłam zdezorientowaną minę.
- On rzucił dziewczynę i dlatego jest cały dzień zły jak osa?- Zapytałam. Skoro on rzucił dziewczynę ,a nie ona jego to w czym problem?
- Bo to nie było takie zwykłe rzucenie. Siva wczoraj dowiedział się że odkąd jest tutaj Lucy ,czyli jego dziewczyna zdążyła przespać się z prawie całą męską ekipą naszego akademika- Odpowiedziała Alyshia.
- O boże- Jęknęłam. Biedny Seev. Zasługuje na kogoś lepszego. Dlaczego zawsze najlepsi ludzie dostają najbardziej w cztery litery?
- Co teraz?- Zapytałam z pustką w głowie.
- Nie mam pojęcia- Przyznał Max- Od rana nie wychodzi z pokoju chyba go to mocno załamało. W końcu chciał się zaręczyć Lucy w najbliższym czasie.
- Kurwa!- Wrzasnęła po Polsku Roksi tak by nikt oprócz mnie nie zrozumiał że klnie.
- A ty młody co się nie odzywasz? Podobno z ciebie taki łamacz serc- Zarzucił Nathanowi Jay. Nathan na chwilę oderwał nos od komórki.
- Czego ty ode mnie znowu chcesz?!- Wrzasnął.
- Twój poniekąd przyjaciel przeżywa załamanie ,a ty w komórce siedzisz! Czyżby nowa dziunia?!- Wrzasnął mój chłopak ,a ja starałam się go uspokoić.
- Jak chcesz wiedzieć to moja babcia jest w szpitalu kretynie!- Wrzasnął Nate i wyszedł z pokoju.
- Pięknie Jay. Chcesz nam cały zespół do końca rozwalić?!- Zarzucał Max. Jay już otwierał oczy żeby odpyskować Max'owi.
- Ej, ej chłopaki spokój! To że Sivie wali się życie oznacza że musimy spiąć dupy i mu pomóc ,a nie się kłócić- Powiedziała Roksi. Zawsze była dobrym mówcą. Załagadzała wszystkie kłótnie w akademiku.
- Roksi ma rację- Do Roksi dołączył Gary- Nie powinniśmy się kłócić w tej sytuacji. Póki co pomyślmy co zrobić ,a jak ktoś będzie miał jakiś pomysł to niech mówi- Rozkazał Gary ,a później wskazał palcem na Jaya- A ty idź do młodego i go przeproś!
- Nie ma mowy!- Odmówił Jay. Westchnęłam. Ach, ta męska duma. Uśmiechnęłam się. Każdy zalotny uśmieszek ją zniszczy.
- Jay, proszę zrób to- Zatrzepotałam rzęsami patrząc mu w oczy.
- Oj, no dobra- Powiedział i poszedł do pokoju Nathana.
Resztę dnia spędziłam w pokoju rozwiązując krzyżówki i rozmyślając nad sytuacją z Sivą. Szlag by trafił że akurat w ostanie dwa dni naszego pobytu na Malediwach zaczął padać deszcz. Razem z dziewczynami przerobiłysmy już dla Sivy opcję przyjęcia niespodzianki ,ale uznałyśmy że to bezsensowne ,bo to by mu raczej nie polepszyło humoru. Myślałyśmy też nad zabraniem Sivy na zakupy ,ale później przypomniałyśmy sobie że u mężczyzn to tak nie działa. Po jeszcze kilkunastu głupich propozycjach każda z nas zajęła się swoimi sprawami. Postanowiłyśmy że to przecież męska sprawa wiec niech chłopaki wysilą mózgownice. Ja nie mając co robić przykleiłam się na kilka dobrych godzin do krzyżówek. Alyshia czatowała na jakichś forach ,a Roksi słuchała muzyki i składała bity. Dzisiejszy dzień spędziłam bez Jaya. Musiał jechać z chłopakami do reżysera ,Glad you came' i załatwić ostatnie formalności. Seev oczywiście nie pojechał. Od wczoraj Go nie widziałam. Biedak naprawdę ma doła. Naprawdę nie wiem co dalej robić. Póki co idę spać.
- Spakowałaś się już?- Zapytał Jay.
- Poczekaj muszę jeszcze wepchnąć prostownicę- Odpowiedziałam.
- Ej ,ludzie gdzie moje skarpetki?- Wołał Nathan po całym domu.
- Kto widział moje mini Playstation?- Dopytywał się Tom.
- Komóra mi padła ma ktoś ładowarkę do nokii?- Pytała wszystkich Roksi.
W domu był taki rozgardiasz że nie dało się nie umrzeć ze śmiechu jak się na nas patrzyło. A to wszystko dlatego że dziś wracamy do Londynu. Seev dalej jest w dołku ,ale mamy już na niego pomysł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz