19.03.2014

Rozdział 12

Na wielkim telebimie tańczył Jay. Jay wraz z blondynką którą chciałam by wybrał. To o to chodziło Max'owi. Jay ustąpił. Zrobił to o co go poprosiłam. 
Biegłam ile sił w nogach. Nagle uderzyłam o coś i się przewróciłam. Ostatnie co zobaczyłam to czyjąś koszulę w kratę. Spojrzałam na osobę z którą się zderzyłam i wręcz nie wierzyłam we własne szczęście. Przed mną stał zdyszany Jay wgapiający się we mnie tępym wzrokiem.
- Jay, przepraszam!- Wrzasnęłam i rzuciłam się mu na szyję. Kędziorek wydawał się tym trochę zdziwiony ,ale odwzajemnił uścisk. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam. Jay chyba też. Szybko się od siebie odkleiliśmy. Spojrzałam w głębie niebieskich tęczówek Jaya. 
- Jay przepraszam. Przesadzałam. To moja wina że się kłóciliśmy. Jesteś teraz gwiazdą i muszę się przyzwyczaić do tego że będziesz wiele razy miał takie sesje czy teledyski i....- Nie dał mi dokończyć. Wpił się w moje usta. Już zapomniałam jaki słodki smak miały jego usta. To była jedna z najcudowniejszych chwil w czasie całego tego wyjazdu. Nie zauważyliśmy albo nie zwracaliśmy nawet uwagi na to że zaczął padać deszcz.  
- Za dużo gadasz- Powiedział Jay- Ale ja też muszę cię przeprosić. Powinienem postawić się w twojej sytuacji. Siva uświadomił mi jakim byłem kretynem- Uśmiechnęłam się do chłopaka. 
- Czyli między nami zgoda?- Zapytałam ,ale zamiast odpowiedzi otrzymałam soczystego buziaka.
- To co wracamy do domu?- Zapytał Jay patrząc w niebo. Chyba dopiero teraz zdał sobie sprawę że pada deszcz.
- Wracamy- Zatrzęsłam się z zimna. 

- O kuźwa!- Zaklęła Roksi przyglądając się mnie i Jay'owi trzymającym się za ręce. 
- Czyżby wróciły piękne dni?- Zaśmiał się Tom.
- Żebyś wiedział- Powiedział Jay i rzucił mokrą czapką w bruneta.
- Widzę że się pogodziliście- Powiedział Gary siedzący z tyłu razem z Roksi na kolanach.
- Właściwie to Siva nas pogodził- Sprostowałam go.
- Nie wiedziałem że Siva to cudotwórca. Dwójki tak skłóconych ludzi już dawno nie widziałem- Zakpił Max.
- W końcu studiuje chłopak psychologię- Powiedział Gary. 
Przez następne kilka godzin wspólnie się śmialiśmy i wspominaliśmy śmieszne historie z dzieciństwa. W końcu coś sobie przypomniałam.
- Ej, ludzie ,a gdzie jest Seev?- Zapytałam. Było mi wstyd że dopiero teraz zauważyłam że go nie ma.
- No właśnie?- Dodał Nathan. Nagle usłyszeliśmy głośny trzask drzwi od łazienki i łuku korytarza zobaczyliśmy zdenerwowanego Irlandczyka Przechodzącego do swojego pokoju. Dodam że gdy wchodził do pokoju też trzasnął drzwiami z całej siły.
- Już chyba wiemy gdzie jest- Odpowiedział sarkastycznie Tom.
- Co mu?- Zdziwiłam się- Jeszcze nigdy nie widziałam go tak zdenerwowanego- przyznałam.
- My też nie- Powiedzieli chórem chłopaki. 
- Może powinniśmy mu pomóc?- Zaproponowała Roksi.
- Wydaje mi się że Seev woli cierpieć w samotności- Zażartował Tom ,a po chwili oberwał poduszą w głowę.
- Uspokój się kretynie. To nie są żarty. Mojego brata coś trapi ,czuję to- Powiedziała Alyshia.
- To co robimy?- Zapytał Max.
- Wydaje mi się że powinniśmy dać mu czas. Jeśli jutro będzie tak samo to będziemy musieli zareagować- Zarządziłam- A póki co to idę się myć ,bo jest już późno ,a ja chcę jutro rano wstać-

Rano obudziłam się obok Jaya. Poszliśmy wczoraj spać razem. Czemu nie skoro i tak wszyscy już o nas wiedzą.  Tym razem to ja wstałam raniej. Wstałam i poszłam do kuchni starając się robić to jak najciszej by nie obudzić Jaya. Szybko zjadłam kanapkę z nutellą na śniadanie i wyszłam. Kierowałam się do domu Chrisa. Chciałam mu podziękować za wczorajsze rady. Trochę się spieszyłam ,bo nie chciałam by Jay zauważył że mnie nie było. Nie chciałam kusić losu o następną kłótnie. Do domku letniskowego Chrisa doszłam w piętnaście minut. Jednak gdy zapukałam nikt mi nie otworzył. Czyżby wyszli? Tak wcześnie? Może jeszcze śpią? To do nich niepodobne. Szarpnęłam za klamkę. Zamknięte. Stałam przez chwile przed drzwiami i zastanawiałam się co zrobić. Dopiero wtedy zobaczyłam róg od jakiejś karteczki wystający zza wycieraczki. Wyciągnęłam kartkę i zobaczyłam pochyłe pismo Chrisa. Zabrałam się za czytanie.

Droga Klaudio!

Wiem że pewnie przyszłaś dziś mnie odwiedzić choć pewnie przeceniam swoje możliwości przyjacielskie.
Niestety muszę cię rozczarować.
Wczoraj w nocy nasz ojciec ( To jest mój, Johna i Ryana) dostał ataku serca.
Z samego rana odlecieliśmy do Ameryki pierwszym wolnym samolotem.
Przykro mi z powodu tego że nawet się z tobą nie pożegnałem ,ale nie mieliśmy na to czasu. 
Ale obiecuję że kiedyś cię do siebie zaproszę.
Może nawet niedługo na ślub Ryana i Jen ;)
Pozdrawiamy cię ja i moi bracia ,a od dziewczyn masz buziaki i życzenia powodzenia Jayem.
To chyba ten o którym gadaliśmy wczoraj wieczorem. 
Jeszcze raz pozdrawiam i żegnam.
Chris

Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Nawet się z nim nie pożegnałam. Ani z dziewczynami. To byli naprawdę dobrzy przyjaciele. Życie jednak nie pozwoliło mi się tym długo przejmować. Z tylnej kieszeni spodni usłyszałam dźwięk mojej ulubionej piosenki, Beyonce Sweet Dreams. Ktoś dzwoni. Spojrzałam na wyświetlacz , to Jay.
- Co jest?- Odebrałam.
- Nie wiem gdzie jesteś ,ale wracaj szybko. Mamy problem- Powiedział ,a ja zaczęłam się bać.
- Co się stało?- Zapytałam już ruszając w stronę domu.
- Już wiemy co jest Sivie- Odpowiedział i rozłączył się.   

    
 
  



2 komentarze:

  1. Świetnie jest *-*
    Tylko czemu tak krótko :c wczytałam się i nagle koniec rozdziału .-.
    Pięknie piszesz :)
    http://jagodowyxsen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń